Zastanawialiście
się kiedyś nad tym co kieruje naszym życiem? Czy to, że spotykamy kogoś na
naszej drodze jest czystym przypadkiem, czy może było ustalone z góry?
Oczywiście, że tak. My ludzie jesteśmy tak naprawdę bardzo prości. Tworzymy
schematy. Jeśli chodzi o to, o czym wspomniałam wcześniej, to można podzielić
nas na dwie grupy, na tych, którzy wierzą w przeznaczenie i tych, którzy
twierdzą, że od początku do końca sami jesteśmy odpowiedzialni za to co nas
spotyka. Jeśli chodzi o mnie to od zawsze reprezentowałam drugą grupę. Nigdy
nie sądziłam, że coś może być nam pisane, że od urodzenia mamy zapisane kim będziemy,
albo co nam się przydarzy. Czy będziemy szczęśliwi, czy może jednak nigdy tego
nie zaznamy. Sama znam sporo osób, które nigdy nie odnalazły ukojenia, wciąż
tylko ból i cierpienie. Dlaczego mielibyśmy w takim przypadku sądzić, że to
przeznaczenie? Skoro niby Bóg nas kocha, to niemożliwym jest by chciał
cierpienia niewinnych osób. Mamy wolną wolę i dzięki niej możemy wybierać co
jest dla nas dobre, a co nie. To co nas spotyka jest tylko i wyłącznie skutkiem
jednego lub drugiego wyboru. Takie było moje zdanie. Tak sądziłam, aż do
pewnego dnia. Od tamtego czasu całe moje życie zrobiło obrót o 180 stopni, a
najbardziej zmieniło się moje myślenie i postrzeganie świata. Wtedy zaczęłam
się zastanawiać czy to co się nam przydarza ma budować tylko i wyłącznie
historię nas samych. Co jeśli tak nie jest? Co jeśli nie chodzi o nas, a
głównie o innych? Coś podobnego do roli anioła stróża, ale w ludzkiej postaci.
Załóżmy, że przydarza się nam coś złego. Kiedyś powiedziałabym, że ta osoba ma
pecha i po prostu musi uczyć się na błędach i zbudować sobie lepszą historię.
Teraz zastanowiłabym się czy to coś nieplanowanego co nas spotkało nie jest przypadkiem
czymś dobrym… Wiem, absurdalne, ale spójrzcie na to z innej strony. Jeśli to
wydarzenie ma na celu wpłynąć również na kogoś jeszcze? Kogoś kto zagubił
siebie w tym całym wielkim świecie? Kogoś kto bez czyjejś pomocy nie byłby w
stanie odnaleźć zatraconej drogi? Od razu pewnie nasunie się wam pytanie, jak
przez krzywdzenie jednej osoby można pomoc drugiej. A co jeśli wam powiem, że
ta pierwsza osoba stwarza tylko pozory szczęśliwego człowieka, a tak naprawdę
nie czuje się spełniona? Wiem, weźmiecie mnie za wariatkę, której zebrało się
na filozoficzne teorie, ale to jest czysty przykład tego, że spotykają nas
bardzo dziwne historie. I teraz zupełnie nieważnym jest to, do której grupy się
zaliczasz, ważne jest to, że wszyscy wiemy, że jesteśmy tylko ludźmi i nie
ważne jak bardzo staramy się stąpać twardo po ziemi, czasami zdarzają się
sytuacje, które przerosną nawet największego realistę.
Hej hej ;) Tak jak obiecałam wstawiam prolog. Mam nadzieję, że się wam spodoba i zachęci Was do czytania kolejnych rozdziałów. Z racji tego, że to tylko prolog i jest tylko wprowadzeniem, to w piątek wieczorem stawię 1 rozdział. Potem już wstawiać będę je regularnie co piątek (lub sobotę ;P).
Hej hej ;) Tak jak obiecałam wstawiam prolog. Mam nadzieję, że się wam spodoba i zachęci Was do czytania kolejnych rozdziałów. Z racji tego, że to tylko prolog i jest tylko wprowadzeniem, to w piątek wieczorem stawię 1 rozdział. Potem już wstawiać będę je regularnie co piątek (lub sobotę ;P).
Ja tam wierzę w przeznaczenie :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, zacznę czytać rozdział jak znajdę czas :)
Zaczynam czytać od początku do końca, by nie mieć żadnych zaległości:)
OdpowiedzUsuńJa osobiście uważam, że wszystko, co się dzieje, po prostu miało się stać. Każda sytuacja niesie za sobą inną. Złamałaś nogę, ktoś pomógł Ci wstać, fajny facet, zakochujesz się. Złamanie nogi było tylko pretekstem do czegoś większego. Nie do końca wierzę w przypadki.
Ale to tylko moja teoria. Lece do 1 rozdziału.