piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 5


Hej, hej ;) Jak minął tydzień? Przybywam do Was z nowym rozdziałem. Niepokoi mnie fakt, że powoli zaczynają mi się kończyć napisane przeze mnie wcześniej części... Chyba pozwoliłam sobie na zbyt długie lenistwo. Dziękuję dziewczynom, które skomentowały czwarty rozdział, jesteście cudowne <3 Oraz bardzo proszę tych, którzy przeczytają piąty o kilka słów na jego jego temat, byłabym bardzo wdzięczna. Zapraszam na kolejną cześć ^^




- Czyli po śmierci mamy zabrałeś mnie do siebie?
- Tak.
- A nasze relacje? No wiesz, od jakiegoś czasu nie było między nami najlepiej – miałam ochotę zadać miliony pytań, niestety w tym momencie zadzwonił telefon taty. Rozmawiał przez chwilę, jego głos był bardzo oficjalny i poważny. Wywnioskowałam, że nadal zajmuje się swoją firmą i wszystko idzie w dobrym kierunku. Poczułam lekkie rozczarowanie, kiedy zaproponował swojemu rozmówcy spotkanie za trzydzieści minut.
- Kochanie, muszę iść.
- Tak szybko? O tyle rzeczy cie nie zapytałam.
- Wiem Lizz, wiem. Mam ważne spotkanie, musimy omówić parę finansowych spraw. Firma prosperuje coraz lepiej i nie chciałbym żeby cokolwiek poszło nie tak, ale nie martw się, kiedy wrócę będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
- Dobrze, idź – odpowiedziałam uśmiechając się do niego, chciałam zapewnić go, że wszystko jest dobrze i nie musi się martwic.
- Dziękuję skarbie – pocałował mnie w czoło.
- Wiesz co? Myślę, że jest osoba, która pod moją nieobecność będzie w stanie ci trochę o tobie opowiedzieć. Kojarzysz tę blondynkę, która się tu kręciła? – wyszedł na chwilę na korytarz i przyprowadził dziewczynę. – To jest Steph i dotrzyma ci towarzystwa, pytaj ją o co tylko chcesz. – I zostawił nas same.

Stephanie podeszła do mnie i usiadła tuż obok na łóżku. Miałam wrażenie jakbym znała ją całe życie, a nie zamieniłyśmy ze sobą jeszcze ani słowa.
- Pewnie czujesz się nieswojo, ta utrata pamięci… To coś, co może przytłoczyć – spojrzała na mnie współczująco.
- Dziwnie jest przyzwyczaić się do myśli, że minęły 3 lata. Tyle mogło się wydarzyć, a ja stanęłam w jednym punkcie. Nie wiem co o tym sądzić.
- Lekarz mówił, że to wcale nie musi być trwały uraz, w każdej chwili pamięć może wrócić.
- Mam nadzieję, że wszystko niedługo wróci normy, ale myślę, że te trzy lata nie były stracone, prawda? Z taką przyjaciółką jak ty nie mogło być nudno.
- Przyjaciółką? Nie, nie, my się nie przyjaźnimy. Masz swoich przyjaciół, a ja jestem córką twojej gosposi. Tak naprawdę to nie przepadasz za mną – spojrzałam na nią z niedowierzaniem, na co ona tylko się uśmiechnęła.
- Naprawdę? To dziwne, bo jesteś naprawdę miłą osobą.
- Gustujesz w trochę inne towarzystwo. Uważam, że trochę źle je dobrałaś, ale nigdy nie narzekałaś na swoje życie.
- To brzmi jakbym zaczęła zadawać się z jakimiś kryminalistami.
-Kryminaliści? Nie, nic z tych rzeczy. Chcesz żebym opowiedziała ci o twoim życiu i znajomych? – zaproponowała, na co szybko pokiwałam głową.
To co usłyszałam wprawiło mnie w osłupienie. Kiedy Stephanie opowiadała mi o moich popularnych przyjaciołach, przystojnym chłopaku, ciągłych imprezach, opuszczeniu się w nauce, piciu i paleniu, nie mogłam w to uwierzyć. Ja, z Polski i ja, z Londynu, to dwa zupełne przeciwieństwa. Nie wiem jak do tego doszło i co było przyczyną, ale byłam tak zaskoczona, że nawet Steph to zauważyła.
- Robi wrażenie, nie?
- Taaak i to wcale nie takie małe – przyznałam.
- Nie martw się, zawsze możesz na mnie polegać. A tak nawiasem mówiąc, to Harry bardzo się o ciebie martwi – spojrzałam na nią nierozumiejącym wzrokiem.
- Harry? Kim jest Harry?
- Harry to ten chłopak który tu wcześniej ze mną był.
- Ten z kręconymi włosami? To jakiś mój przyjaciel?
- Nie, Harry to osoba, która cię potrąciła.
- Ale tata mi powiedział, że to ja wbiegłam pod samochód. To nie była jego wina.
- To samo mu mówiłam, ale i tak czuje się winny. Wciąż o ciebie pyta, naprawdę się martwi.
- A gdzie on teraz jest? – ciekawiło mnie czy mnie jeszcze odwiedzi, ale skoro czuje się winny, to może istnieje szansa, że jednak przyjdzie zapytać mnie osobiście o moje samopoczucie.
- Musiał się urwać ze szpitala, ale mówił, że później postara się wpaść – i o to mi chodziło.

To był dzień nie tylko pełen wrażeń, ale także pełen gości. Do pokoju wszedł jakiś chłopak z dwiema dziewczynami, które z nieokreślonych przyczyn nie mogły pohamować chichotu.
- Cześć skarbie – rzucił w moją stronę. Nie zdążyłam nawet zapytać kim jest, gdy nagle wpił się w moje usta. Było to dziwne. Czułam się niekomfortowo, a gdy uświadomiłam sobie, że nie jesteśmy sami w pokoju, a dwie dziewczyny wciąż się w nas wpatrują, tym bardziej miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Kiedy chłopak przestał mnie molestować, w szybkim tempie odwrócił się w stronę koleżanek i uraczył je swoim żartem, po czym obie jak na zawołanie zaczęły się śmiać. Przymrużyłam oczy, przyglądając się tej całej szopce, wciąż będąc w szoku. Brunet był przystojny, nawet bardzo. Wyglądał jak jeden z tych ‘panów popularnych’ którym zawsze towarzyszą dziewczyny cheerleaderki. Nagle zaczęłam kojarzyć fakty. Wszystkie informacje, które przekazała mi Stephanie nagle zaczęły do siebie pasować, wtedy uświadomiłam sobie, że moimi gośćmi był mój chłopak, Brad i moje dwie przyjaciółki. Niestety zamiast się cieszyc, z sekundy na sekundę stawałam się coraz bardziej przerażona tym faktem. Gdybym, mogła odczepić te wszystkie rurki, to już by mnie w tym pokoju nie było.
- Jak się czujesz? – z pomocą przyszedł cienki głos brunetki.
- Ym… - co miałam jej powiedzieć? Naprawdę czułam się dziwnie. A jeszcze dziwniejsze było to, że siedzieli ze mną w pokoju parę dobrych minut, a rozmowa toczyła się beze mnie. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem i zapytać ich, którym miejscu zamontowana jest ukryta kamera – W porządku. - Odparłam, siląc się na miły ton.
- To świetnie – ucieszyła się, podskakując jak mała dziewczynka. – Bardzo się o ciebie martwiliśmy.
- Tak, to było straszne. Co ty sobie myślałaś? – wtrąciła się blondynka, krzyżując ręce. Chciała coś dodać, ale w słowo wszedł jej chłopak.
- Ashley, słonko przecież dobrze wiemy, że to nie jej wina – powiedział, gładząc delikatnie jej ramię. Na chwilę zastanowiłam się nad sposobem we jaki ją dotykał, ale uznałam ten fakt za mało ważny. – Jak dorwę tego idiotę Stylesa to mu porachuję wszystkie kości! Jak on w ogóle śmiał Cię potracić?
- Ale przecież to nie jego wina. Nie rozumiem dlaczego go obwiniasz – nie wytrzymałam. Mój głos brzmiał spokojnie, ale powoli zaczęło się we mnie gotować.
- Jak to nie jego? Jakby patrzył na drogę nic by się nie stało.
- Dokładnie – z pomocą brunetowi przyszła blondynka. – To, że ma śliczną buźkę z niczego go nie zwalnia.
- Chciałabym zauważyć, że to ja wybiegłam na ulicę. Harry nie zdążył zahamować. On nie jest niczemu winny.
- Oczywiście, że jest, zobacz jak teraz cierpisz – powiedział mój pseudo chłopak i oparł się o oparcie krzesła.
- Zobacz lepiej jak ty wyglądasz – sapnęła blondynka. Nie podobał mi się sposób w jaki do mnie mówiła. Stephanie wspominała, że się przyjaźnimy, ale chyba zaczynam w to wątpić.
- Wiecie… - odezwała się brunetka – Ja się tam nie znam, ale skoro Lizz straciła pamięć to może warto byłoby się przedstawić i opowiedzieć parę rzeczy o niej? – Brawo! Chyba zaczynam lubic tę dziewczynę.
- Oj, przepraszam skarbie – brunet nachylił się nade mną, ale kiedy zauważyłam, że zaczął niebezpiecznie zmniejszać odległość między nami udałam, że kaszlę. Może mało oryginalne, ale skuteczne.
- Ech… Ja jestem Brittany, a to Ashley. Jesteśmy Twoimi przyjaciółkami. Natomiast ten mięśniak, to twój chłopak, Brad – zachichotała tak jakby bardzo rozbawiła ją ta informacja.
- I jesteś wielką szczęściarą, że masz nas – odezwała się Ashley uśmiechając się triumfalnie.
- A my jesteśmy szczęśliwi, że mamy ciebie – zauważyła Brunetka patrząc wrogo na przyjaciółkę.
Siedzieli ze mną około dwie godziny, wciąż opowiadając o imprezach na które uczęszczaliśmy, które mnie ominą, a na których nie może mnie zabraknąć. Nawet usłyszałam że muszę zwolnic się na własne życzenie, ponieważ w sobotę są jakieś ważne urodziny kogoś tam… Opowiadali różne historie z moim udziałem, a były one tak nieprawdopodobne, że ledwo im wierzyłam. Zdziwił mnie fakt, że byłam w stanie upijać się na umór robiąc problemy nie tylko sobie, a także wszystkim wokół. Gdyby nie wliczać właśnie tych 30 minut to przez większość czasu byłam niezauważona. Praktycznie przez cały czas rozmawiali tylko między sobą. Schemat był prosty. Brad mówił jakiś mało śmieszny żart, a moje niby przyjaciółki śmiały się z niego jakby opowiedział go naprawdę dobry komik. Kiedy już zbliżyła się osiemnasta cała trójka stwierdziła, że muszą się zbierać, ponieważ Brad miał w tym dniu jakiś ważny mecz, ale obiecali, że wkrótce mnie odwiedzą. Oczywiście nie mogło się obyć bez czułego pożegnania ze strony mojego chłopaka. Przez cały czas obawiałam się, że lada chwila może zacząć mnie znowu molestować, ale nic takiego się nie wydarzyło. Dopiero, gdy już byłam spokojna, pochylił się nade mną i przyssał się do mnie niczym pijawka. Chyba muszę z nim o tym porozmawiać w niedalekiej przyszłości. Kiedy drzwi się zamknęły poczułam się swobodnie. Miałam dość i gdy zostałam sama ogarnął mnie spokój, któremu towarzyszyło wielkie zmęczenie. Tak długo byłam w śpiączce, a mimo wszystko moje powieki zrobiły się nagle bardzo ciężkie. Słońce zachodziło, a na zewnątrz co jakiś czas dało się słyszeć głosy dzieci. W pewnym momencie usłyszałam skrzypnięcie drzwi i momentalnie jęknęłam w duchu. Postanowiłam nie otwierać oczu, ponieważ bałam się, że któreś z moich przyjaciół czegoś zapomniało. Jednak coś mnie zastanowiło. Nie usłyszałam nic. Zupełnie nic. Zaryzykowałam i delikatnie otworzyłam oczy, napotykając zielone tęczówki. Zamrugałam kilka razy, a na moją twarz mimowolnie wpłynął uśmiech. Obok mnie stał Harry i uśmiechał się lekko, na jego czoło spadło kilka pojedynczych loków. Ubrany był w czarny T-shirt i ciemne rurki. Odebrało mi mowę i na pewno wyglądałam jak idiotka.
- Cześć – wypowiedział śmiało.
- Hej – mój głos nie brzmiał już tak pewnie jak jego, ale uśmiech nadal nie schodził mi z twarzy, to naprawdę zaraźliwe.
- Jak się czujesz? – zapytał przystawiając krzesło do mojego łóżka.
- Bywało lepiej… Chyba.
- Potrzebujesz czegoś?
- Marzę o podwójnym burgerze, ale ci sadyści zabronili mi cokolwiek jeść – zrobiłam zbolałą minę i wydęłam lekko dolną wargę w efekcie czego usłyszałam głośny śmiech.
- Nie śmiej się, dwa tygodnie nic nie jadłam, oni chcą mnie zagłodzić.
- Hm… W takim razie, jeśli tylko pozwolą ci jeść, to od razu przyniosę ci dostawę niezdrowej żywności. Co ty na to?
- A czy w tej dostawie będzie również podwójny burger?
- Umowa stoi – wyciągnął rękę, którą lekko uścisnęłam. – A teraz tak poważnie, dobrze się czujesz?
- Czułam, ale … - zmarszczyłam nos przypominając sobie o nieszczęsnej wizycie.
- Ale? – miałam wrażenie jakby przez chwilę się zaniepokoił.
- Miałam gości.
- To źle? To znaczy, że ktoś o tobie pamięta i się troszczy, prawda?
- Tak, oczywiście. To miłe, gdy ktoś się martwi i sprawdza czy u mnie wszystko w porządku – zaczęłam nieporadnie wymachiwać rękoma, na co Harry się zaśmiał. Co go dzisiaj tak bawi? Chyba nie mam napisane na czole ‘śmiej się ze mnie’, ale mimo wszystko było to urocze i nie potrafiłam się oburzyć.
- To w czym tkwi problem?
- Wiesz… Po prostu trochę myślałam i jest jedna sprawa, której nie jestem w stanie wyjaśnić. Dlaczego mój chłopak i moje przyjaciółki wyglądają jakby wyskoczyli z nowej kolekcji lalek Barbie? – zacisnęłam usta w cienką linię i tak jak się spodziewałam usłyszałam głośny śmiech. Oczywiście zaraźliwy.

6 komentarzy:

  1. ganialny jest ten rozdział, fajnie, że dodajesz rozdziały na czas tylko sądzę, że Lizz nie powinna wracać do swojego starego życia

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. kocham <3 "Dlaczego mój chłopak i moje przyjaciółki wyglądają jakby wyskoczyli z nowej kolekcji lalek Barbie?" Kocham ten fragment i czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej ;>
    Rozdział po prostu genialny, czekam na następny.
    Końcówka mnie rozwaliła ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :) Zostałaś nominowana do Versatile Blogger :)
    Więcej informacji na http://wymazac-z-pamieci.blogspot.com/2013/08/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale oni mają tupet! Boże! Mam nadzieję, że dziewczyna szybko wróci do siebie i przypomni co zrobił jej ten dupek i pożal się panie boże przyjaciółeczka. W sie to obie są siebie warte.Nie rozumiem co zabawnego jest w tym, że ma amnezję? Typowe pustaki! Dobrze, że ma Harrego i Steph!

    OdpowiedzUsuń