piątek, 20 września 2013

Rozdział 10


Hej, hej ;D Jestem z kolejnym rozdziałem :D Dziękuję za miłe komentarze, to bardzo motywuje <3 Stwierdziłam, że będę pisać dalej i skończę tę historię, bo tak naprawdę nie zostało wiele do końca. To byłoby głupie z mojej strony, gdybym miała karać osoby, które regularnie odwiedzają tę stronę. Mam nadzieję, że część przypadnie Wam do gustu, mimo że jestem średnio przekonana. No, ale zobaczymy, co Wy myślicie :P Zapraszam do czytania. 
Jeśli są błędy, to bardzo przepraszam, ale nie mam siły czytać tego po raz drugi :P



Dni mijały nieubłagalnie, od momentu gdy trafiłam do szpitala minęło półtora miesiąca. Od tego czasu wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Wiele zrozumiałam i wiele chciałam zmienić. W końcu będę miała okazję wdrożyć plany w życie, ponieważ dziś nadszedł czas mojego powrotu do domu. Po serii badań i ćwiczeń  lekarze zgodnie podjęli decyzje, z której wynika, że leczenie przynosi efekty i nie potrzebuję być już pod stałą opieką lekarską. Właśnie stałam o własnych siłach, pakując rzeczy do torby, teraz już wszystko zacznie wracać do normy. Lekarz razem z moim ojcem omawiali szczegóły dalszej rehabilitacji, która jest nadal wymagana, a ja w tym czasie pożegnałam się ze wszystkimi znajomymi, których przez cały pobyt tam zdążyłam zebrać.  
- Gotowa?  - zapytał ojciec, zabierając moją torbę z ubraniami.
- Jasne, jedźmy – powiedziałam udając się do wyjścia.

To co zobaczyłam przerosło moje oczekiwania. Stephanie opowiadała mi o tym jak żyję, w sumie mogłam domyślić się sama po tym jak dowiedziałam się, że mamy pokojówkę, szofera i innych pracowników. Mój dom to nie dom, to jakaś willa. Zanim się do niego dostaliśmy trzeba było pokonać podjazd i wcale nie był on taki krótki. Przed budynkiem znajdował się piękny ogród, jakiś mężczyzna ścinał krzewy, natomiast kobieta podeszłym wieku podlewała kwiaty. Ogrodników też mamy? Wysiadłam z samochodu kierując się do ogromnych drzwi frontowych. Jeśli myślałam, że to co spotkało mnie przed domem jest oszałamiające, to po wejściu do środka zmieniłam zdanie, z otwartą buzią obserwowałam wystrój i wielkość pomieszczeń oraz ludzi, którzy się po nich krzątali. To było zastanawiające, a także niesamowite. Spojrzałam za siebie, czekając na tatę, który z torbą w ręce kierował się w moją stronę.
- Jak wrażenia? – zapytał i pogłaskał mnie po głowie.
- Jest… Niesamowity, taki duży, piękny i… Czuję się przytłoczona – zaśmiał się na te słowa.
- Przyzwyczaisz się. Chodź, pokażę ci twój pokój – pokazał ruchem ręki, abym kierowała się za nim i udał się krętymi schodami na górę. Gdy przemierzyłam korytarz znalazłam się w swoim pokoju, który wielkością przypominał moje stare mieszkanie w Polsce. Rozejrzałam się po nim kierując się w stronę zamkniętych drzwi, które prowadziły do osobnej łazienki, spojrzałam na ojca, który był wyraźne rozbawiony moją reakcją. Pokiwałam głową z rezygnacją i usiadłam na łóżku, na którym ze spokojem zmieściłyby się trzy osoby.
- To dziwne, nie jestem do tego przyzwyczajona.
- Spokojnie Lizz, wszystko się ułoży, niedługo nie będziesz się czuła niezręcznie. – powiedział, podając mi torbę, po czym wytłumaczył się spotkaniem biznesowym i udał się do wyjścia. Gdy zostałam sama ponownie rozejrzałam się po pokoju, rzucając się z rezygnacją na poduszki.
Zamknęłam oczy rozkoszując się zupełną ciszą, gdy nagle do moich uszu dotarła wibracja wydobywająca się z torby. Podniosłam się wyciągając telefon z bocznej przegrody, spoglądając na wyświetlacz, na co mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Harry – powiedziałam łagodnie.
- Hej, jak się czujesz z tym, że nie jesteś już w szpitalu? – zapytał.
- Dziwnie… Ten dom, to mnie przytłacza, tu jest tyle pokoi, że przez pierwszy tydzień będę potrzebowała jakąś mapę. To chore.
- Nie może być tak źle, po prostu spędziłaś tyle czasu w małym, szpitalnym pokoju, każdy 
czułby się dziwnie na twoim miejscu.
-  To nie to. Sam byłbyś zdziwiony, musiałbyś to zobaczyć i na pewno przyznasz mi rację – powiedziałam gestykulując, choć dobrze wiedziałam, że i tak tego nie zobaczy.
- W sumie to nieźle komponuje się z moim pomysłem – odparł.
- Jakim pomysłem? – zapytała lekko zdezorientowana.
- No, bo wiesz, w sumie dzwonię z konkretnym powodem. Chciałem zapytać, czy nie zechciałabyś się może gdzieś jutro wybrać? Szkoła jest dopiero za dwa dni, chętnie pokażę Ci Londyn, wyskoczymy na jakąś kawę, do kina lub gdzie będziesz miała tylko ochotę – powiedział na wydechu, a gdy skończył nastała cisza. Czy on mnie właśnie gdzieś zaprosił? Ale jako koleżankę czy to raczej randka? Boże, Lizka! Nie myśl tyle do cholery, bo zwariujesz!
- Z przyjemnością, chętnie zobaczę Londyn – odparłam, a po drugiej stronie można było usłyszeć ciche westchnięcie.
-  Zarezerwuj sobie cały jutrzejszy dzień, mamy sporo do zwiedzania. Podjadę po ciebie o dziesiątej.
- Okej nie ma sprawy, w wiadomości prześlę ci adres.
- To w takim razie do jutra – powiedział radośnie.
- Do jutra Harry.

Odłożyłam telefon na łóżku i wstałam z zamiarem przejrzenia zawartości mojej szafy, której o dziwo ni mogłam znaleźć. Same półki, szafki, gdzie ja trzymam ubrania? Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam, że koło drzwi prowadzących do łazienki znajdują się kolejne, dużo większe, rozsuwane. Podeszłam do nich i  otworzyłam wchodząc do środka. Zaniemówiłam, stwierdzając, że znalazłam swoją szafę z ubraniami, która tak naprawdę był osobną garderobą, połowę mniejszą od mojego pokoju. Podeszłam do wieszaków, próbując wybrać coś na jutrzejszy dzień, nie chciałam przygotowywać wszystkiego na ostatnią minutę. Po pierwszym rzucie okiem na moje ubrania stwierdziłam, że uszykowanie ich dużo wcześniej było bardzo dobrym pomysłem. Sięgnęłam ręką do wieszaków i chwyciłam coś co miało robić za sukienkę, natychmiastowo ją odkładając. Chwyciłam następną i kolejną, powtarzając czynność. Mój poprzedni styl zaczął mnie przerażać, te rzeczy odkrywały więcej ciała, niż zakrywały. Przecież nie ubiorę się w ten sposób na spotkanie z Harry’m, równie dobrze mogłabym iść w samej bieliźnie. Co to, to nie.
Szybko rzuciłam w kąt ubraniem i wyszłam z pokoju, w poszukiwaniu pomocy. Przeszłam korytarzem, zaglądając do poszczególnych pokoi, które były jeszcze większe od mojego. Zeszłam po schodach do salonu i tam znalazłam osobę, której szukałam.
- Megan – zaczęłam cicho, ponieważ rozmawiała z jakąś kobietą. Słysząc moje słowa odwróciła się do mnie posyłając ciepły uśmiech.
- Dolores, porozmawiamy później, wracaj do pracy – powiedziała i zwróciła się do mnie. – Lizz, kochanie, coś się stało?
- Wiesz… Mam problem – zacięłam się przygryzając wargę, na co ona chyba się zmartwiła.
- Co cię gryzie? – zapytała.
- Dzwonił Harry i zaproponował, że pokaże mi jutro Londyn – spojrzałam na nią i jej reakcję.
- Harry? – zdziwiła się. – Ten gwiazdor, który tak często cię odwiedzał? – jej uśmiech zbił mnie z tropu.
- T-tak… Ten sam – powiedziałam.
- Idziesz na randkę? A co z Bradem? – na te słowa zakrztusiłam się własną śliną.
- To nie jest randka! – krzyknęłam, wywołując tym śmiech u Megan. – To tylko spotkanie, nic wielkiego, a z Bradem już nie jestem. Nie mogliśmy się dogadać.
- No i bardzo dobrze, nie podobał mi się ten chłopak, Harry wydaje się rozsądniejszy – chyba w tym momencie się poddałam. – Lizz, nie zaprzeczaj, że ten chłopiec ci się nie podoba, to widać. A co z tą randką, gdzie idziecie?
- Megan – jęknęłam. – To nie randka.
- Jak uważasz – uśmiechnęła się zadziornie, jakby mówiła i tak wiem lepiej. – A jaki jest twój problem?
- Widziałaś jak wygląda zawartość mojej szafy? Czy ja… Czy ja nosiłam na co dzień takie ubrania? – zapytałam.
- Tak – westchnęła. – Nie dało ci się przepowiedzieć, abyś ubierała się mniej prowokująco. Wszystkie Twoje koleżanki wyglądają tak samo – powiedziała, kręcąc przy tym głową.
- Tylko, że w tej szafie nie ma innych ubrań, a ja na pewno nie ubiorę żadnej z tych sukienek, które równie dobrze mogłabym nosić jako bluzkę. Nawet prostytutki się tak nie ubierają! – powiedziałam z grymasem na twarzy, widocznie rozbawiając tym kobietę.
- Chodź, pojedziemy coś kupić – machnęła ręką, podchodząc do półki i zabierając z niej klucze.
- Ale…
- Lizz, żadne ale, mam teraz trochę wolnego czasu,  Lily jest u moich rodziców. No chodź, trzeba wymienić zawartość twojej szafy – podeszła do mnie, chwytając za nadgarstek i wyprowadziła z pomieszczenia. Czułam się głupio, że chciała kupić mi nowe ubrania, ale również byłam jej wdzięczna, nie mogłam nosić starych ubrań, były okropne.


Dochodziła dziewiąta, gdy schodziłam do kuchni na śniadanie. Teoretycznie powinnam czekać na nie w jadalni, ale nie miałam zamiaru się podporządkowywać, zresztą emanowałam energią od samego rana, więc nie mogłabym usiedzieć w jednym miejscu. Pomimo początkowych protestów, Dolores pozwoliła mi pomóc sobie przy przygotowaniu śniadania, byłam uparta, więc szybko się poddała. Gdy skończyłam jeść miałam wrażenie, że czas stoi w miejscu. Minęło dopiero dwadzieścia minut, a Harry miał być dopiero o dziesiątej. Cieszyłam się na to spotkanie, nie tylko zobaczę Londyn, ale również spędzę trochę czasu w czyimś towarzystwie. Westchnęłam kierując się do salonu, wychodziło na to, że właśnie tam spędzę czas, czekając na bruneta. Przeszłam koło wielkiego lustra, uśmiechając się i dziękując w duchu za to, ze Megan zaproponowała wyjazd do sklepu. W końcu miałam na sobie ciuchy, w których czułam się dobrze. Co prawda na początku nie mogłam się dogadać z kobietą, ponieważ ona cały czas uparcie sądziła, że to randka i nie powinnam ubierać się zbyt luźno, jednak w końcu poszłyśmy na kompromis i po prostu do ciemnych dżinsów dobrałyśmy elegancką bluzkę i żakiet. Megan nie ufała mi również jeśli chodzi o wybór fryzury, dlatego wstała wcześniej by sama zająć się nią zając, tak więc na moje ramiona opadały delikatne fale. Patrzyłam przez chwilę w swoje odbicie, gdy po pomieszczeniu rozległ się dzwonek. Co prawda było piętnaście minut przed czasem, ale nie przejmowałam się tym, ponieważ zaoszczędzi mi męki bezsensownego patrzenia w ścianę. Zabrałam z fotela torebkę i wyszłam z domu. Spojrzałam przed siebie, stał oparty o maskę samochodu uśmiechając się do mnie.
- Miałaś rację – powiedział, a ja nie do końca pewna o czym mówi spojrzałam na niego pytająco. – Dom.
- Aaa, no tak, mówiłam, że przytłacza – odparłam z miną, która mówiła miałam rację a chłopak starał stłumić śmiech. Otworzył mi drzwi od strony pasażera i poczekał, aż wsiądę do samochodu. Po chwili jechaliśmy już do centrum Londynu.

Harry bardziej od zabytków starał się pokazać miejsca, w których można spędzić miło czas. Wskazał mi kilka swoich ulubionych kawiarni, restauracji i klubów. Oczywiście nie do wszystkich weszliśmy, nie na tym to polegało, a raczej na tym bym poczuła się swobodniej w tym wielkim mieście. Byłam mu wdzięczna, ponieważ bardziej od Big Banu interesowało mnie to, gdzie można zjeść jakiś dobry obiad. Harry czytał mi w myślach, ponieważ właśnie kelner przyniósł nam posiłek, który naprawdę był pyszny. Tania knajpka, ze skromnym, ale urozmaiconym menu, to coś dla mnie. Gdy zjedliśmy spojrzałam na zegarek, dochodziła godzina piętnasta.
- Chcesz już wracać? – zapytał Harry.
- Nie, chyba, że się spieszysz. Świetnie się bawię – odparłam, odkładając telefon do kieszeni.
- To świetnie się składa, bo chciałby cię zabrać w jeszcze jedno miejsce – oznajmił i poprosił o rachunek. Chwilę później zjechaliśmy z centrum miasta kierując się na północ. Kilkanaście minut później zatrzymaliśmy się w małym parku przy obrzeżach miasta.
- Lubię to miejsce – odparł, wychodząc z samochodu. – Przyjeżdżam tu zawsze, gdy muszę odpocząć i pomyśleć.
- Jest piękne – nie kłamałam. Było to miejsce z niewielką fontanną, dużą ilością drzew i kwiatów. Emanowało ono zielenią i spokojem. Udaliśmy się na ławkę znajdującą się najbliżej fontanny. Przez chwilę nie rozmawialiśmy o niczym, panowała cisza, ale nie była ona krępująca. Patrzyłam przed siebie, nie myśląc o niczym szczególnym, po prostu patrzyłam. Nagle poczułam na mojej dłoni ciepło, spuściłam wzrok i ujrzałam dłoń Harry’ego oplatającą moją, przez chwilę nie wiedziałam co zrobić, ale w końcu odwzajemniłam to, splatając nasze palce razem. Moje spojrzenie powędrowało ku górze, chcąc sprawdzić reakcję chłopaka, uśmiechał się, tyle wystarczyło, by kamień spadł mi z serca.
- Dziękuję – powiedziałam niepewnie. – Za dzisiejszy dzień, naprawdę dobrze się bawię.
- To ja dziękuję, lubię spędzać z tobą czas. W dodatku to nowość widząc cię w czymś innym niż szpitalna pidżama – na ostatnie słowa wybuchnął śmiechem, na co oberwał ode mnie w ramie.
- Jesteś wredny! Masz coś do mojej pidżamy? – krzyknęłam udając obrażoną i odsunęłam się od niego, na co po raz kolejny się roześmiał od razu interweniując. Oplótł swoją rękę wokół mojej talii i delikatnie przysunął do siebie. Atmosfera znowu się zagęściła, widziałam kątem oka, że dokładnie się mi przygląda, nadal obejmując mnie w pasie. Chciałam odwrócić się w jego stronę, ale coś innego przykuło moją uwagę.
- Harry? – wyszeptałam. – Albo mi się zdaje, albo ten mężczyzna, który stoi za drzewem robi nam zdjęcia – chłopak od razu wychylił się by sprawdzić czy mam rację.
- Cholera – przeklął cicho. – Czy oni dadzą mi kiedyś spokój?
- Ale czego on chce?
- Sensacji. Potem Ci wytłumaczę. Chodź, musimy się stąd ewakuować – chwycił mnie za rękę, kierując nas w stronę samochodu. O dziwo mężczyzna z aparatem tym razem już się nie ukrywał, pobiegł za nami nie przestając robić zdjęć. Nie ruszały go nawet prośby Harry’ego aby zostawił nas w spokoju. Był strasznie natarczywy, nie odstępując nas na krok. Zakrywałam twarz wolną ręką, tak jak to robił chłopak, ale nie dało to zbyt wiele. Gdy byliśmy koło samochodu, chciałam puścić rękę i udać się na stronę pasażera, jednak zostało mi to uniemożliwione. Harry nadal mnie trzymał, ciągnąc do drzwi i wpuszczając mnie do środka. Kiedy zatrzasnął je za mną, dopiero wtedy okrążył samochód i wsiadł do środka, odjeżdżając z piskiem opon.
- Przepraszam Lizz, tak bardzo przepraszam – odezwał się po chwili, pocierając dłonią twarz. – Boże mogłem się domyślić.
- Harry, daj spokój. Skąd mogłeś wiedzieć.
- Mogłem się domyślić, fotoreporterzy śledzą mnie na każdy kroku, szukając czegoś ciekawego na mój temat, mogłem temu zapobiec.
- Czyli ten mężczyzna wykorzysta te zdjęcia? – pokiwał twierdząco głową.
- Prawdopodobnie będą jutro w prasie i okrążą cały Internet. Lizz, ja… Ja tak bardzo przepraszam.
- To nic, naprawdę, nie myślmy o tym na razie, dobrze? Niektórzy ludzie po prostu nie używają swojego mózgu.
- A miał to być miły dzień – westchnął i spuścił głowę, gdy staliśmy na światłach.
- I taki był, naprawdę. Cudownie się bawiłam – spojrzałam na niego.
- Odwiozę Cię do domu, ok.? Robi się późno – zapytał na co przytaknęłam głową.
Po parunastu minutach wjechaliśmy na podjazd. Harry zatrzymał samochód przed domem, po czym z niego wysiedliśmy. Zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę, wspominając dzisiejszy dzień, niestety każde z nas wiedziało, że czas się pożegnać. To było dziwne, mimo, że widziałam się z nim cały dzień, a na dworze robiło się zimno, nie miałam najmniejszej ochoty wracać do domu.
- Było miło. No może prawie… – urwał  Harry zapewne przypominając sobie końcówkę naszego spotkania. – Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy.
- Jasne, ja również świetnie się bawiłam, chętnie to powtórzę -  powiedziałam, nie odrywając wzroku od chłopaka. Patrzył mi prosto w oczy przez kilka sekund, po czym przeniósł wzrok na usta. Moje serce wybiło szybszy rytm na tą czynność, ponieważ od tamtego dnia kiedy Stephanie nam przerwała nie mogłam przestać o tym myśleć. Nie widząc u mnie żadnego sprzeciwu, Harry powoli nachylił się, tak, że stykaliśmy się nosami. Dotknął kciukiem mojego policzka, gładząc go delikatnie, po chwili przesuwając nim po mojej dolnej wardze. Na ten dotyk przymknęłam oczy, czując jak zabiera rękę z mojej twarzy, wplątując ją we włosy. Zimno, które przez moment pozostawiła dłoń chłopaka na moich ustach, ponownie zniknęło, ponieważ po chwili przechylił głowę i musnął swoimi wargami moje. Odsunął się minimalnie, czekając tym razem na moją reakcję. To był impuls, nie bardzo myślałam nad tym co robię, ale wiedziałam jedno, nie chciałam by to się kończyło. Niewiele się zastanawiając, tym razem ja pokonałam dzielącą nas przestrzeń, stykając nasze usta. To uczucie było nie do opisania, po moim ciele przechodziło przyjemne ciepło. Uniosłam ręce, które jeszcze przed chwilą zwisały bezwiednie wzdłuż mojego ciała i zacisnęłam je na jego koszulce. Harry na ten gest powtórzył czynność, tylko tym razem odważniej, a ja instynktownie pogłębiłam pocałunek. Był on niesamowity, taki czuły, powolny i pełen pasji. Gdy się od siebie odsunęliśmy, popatrzył na mnie, dokładnie lustrując moją twarz, czułam się dziwnie, bo nie mogłam powstrzymać głupkowatego uśmieszku, nie przyjmowałam się tym jednak zbyt długo, ponieważ brunetowi również on towarzyszył. Harry chwycił moją dłoń, po czym zgarnął mnie między swoje ramiona. Ułożyłam głowę w zagłębieniu jego szyi i przymknęłam oczy, we włosach czułam jego ciepły oddech.
- To był bardzo, bardzo miły dzień – westchnął.
- Mhmm…
- Ale zdajesz sobie sprawę, że czas wracać do domu? – zapytał przechylając głowę. Wydałam z siebie jakiś nieokreślony dźwięk, który miał sygnalizować potwierdzenie, ale nie ruszyłam się nawet na milimetr, wywołując tym rozbawienie u chłopaka. – No dalej, zmykaj do domu. Jutro się odezwę.
- Okeej – powiedziałam, odsuwając się od niego powoli, nie próbując ukryć niezadowolenia. Jednak nie mając wyjścia wydusiłam z siebie ostatnie cześć  i już się odwracałam, gdy Harry chwycił mnie za nadgarstek i przyciągając do ostatniego pocałunku.
- Teraz możesz iść – powiedział, chowając ręce w kieszeni kurtki, widocznie dumny z siebie. Rzuciłam mu ostatnie spojrzenie kierując się na schody – Dziękuję, że zgodziłaś się na drugą randkę, mam jeszcze parę niezłych pomysłów – krzyknął, wsiadając do samochodu, a ja o mało nie dostałam zawału serca. Randka… Przekroczyłam próg domu, odkładając żakiet na wieszak. Weszłam do salonu, gdzie spotkałam stojącą Megan z rękoma skrzyżowanymi na piersi, a na jej twarzy widniał wymowny uśmiech. Wszystko słyszała… Przewróciłam tylko oczami i udałam się na górę.

7 komentarzy:

  1. Pisze ten komentarz po raz drugi :)
    Ciesze sie, ze postanowilas dokonczyc to opowiadanie :* dziekuje Ci za to :)
    Na to czekalam ! W koncu sie pocalowali :) Harry zachowywal sie tak slodko i nawet ten paparazzi mi nie przeszkadzal, bo cala ta otoczka to zdetronizowala i nie zwracalam na niego uwagi. Jedynie martwie sie ze brad moze jeszcze nachodzic Lizz, ale mam nadzieje ze nie bedzie takich niespodzianek.
    Zycze weny i czekam nn :* <3
    Pozdrawiam :)

    http://all-to-make-the-shelter.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz...bardzo się cieszę, że jednak postanowiłaś pisać dalej to opowiadanie. Jest naprawdę fantastyczne! :)
    Podobał mi się rozdział. Nawet bardzo. Cała ta sprawa z randką wyszła tak cudownie. Jedno wielkie awww!<3 I nareszcie się pocałowali. och..czekałam na to.
    Uwielbiam twojego Harry`ego. Tak strasznie fajnie go wykreowałaś. Jest taki słodki i uroczy i ma w sobie trochę z romantyka. Kocham.<3
    Pozdrawiam i do następnego! :)
    http://harry-louis-larrystylinson.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie... się pocałowali :) mam zaciesz na mordzie. Harry ahhh... kocham i czekam na następny <3 i czekam na następną randkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie myśl, że tak czekałam na notkę, a dopiero po jakimś czasie przeczytałam. Oj nie! Przeczytałam od razu jak powiadomiłaś, ale dopiero teraz mam chwilkę, żeby napisać coś sensownego:)
    Po pierwsze, bardzo cieszy mnie fakt, że nie podobały jej się poprzednie ciuchy i styl ubierania. To świadczy o tym, że naprawdę się zmieniła, nie tylko w zachowaniu, ale ogólnie. I to jak najbardziej na plus!
    Co mogę powiedzieć o Harrym... Chyba wszyscy mieliśmy takie samo skojarzenie - "Boże jaki on jest słodki!". Nie spodziewałam się, że jest aż tak wartościowym facetem. Widać, że różni się od tych wypindrzonych gwiazdek i za to kolejny plus! Opis pocałunku miażdży. Genialnie to wszystko przedstawiłaś. Az się rozmarzyłam. Myślę, że będą idealną parą!
    Czekam na kolejny!:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem strasznie szczęśliwa, że jednak zdecydowałaś się ciągnąć dalej tę opowieść. Uwielbiam historię, którą nam przedstawiłaś! Harry jest taki słodziutki! :O Po prostu czysty cukier, a mogłabym nawet rzec, że słodzik, który jest kilka razy słodszy. :D Pierwszy raz "zderzam" się z opowiadaniem, w którym Harry jest przedstawiony w nieco inny sposób. Co ja gadam! W zupełnie inny! Ach! No i tak, nareeeeszciieeeee się pocałowali!!!!!!!!! :D Czekam na następny! ^^

    +Zapraszam do mnie. Jest dopiero wstawiony PROLOG, więc nie ma za dużo do czytania. Jak znajdziesz czas, wpadnij. :)
    http://i-love-you-like-never.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że dopiero komentuje, ale już Ci się z tego spowiadałam i mam nadzieję, że mi wybaczysz!
    Cały rozdział czytałam z uśmiechem na ustach, a randka z Harrym. BOŻE BOŻE BOŻE!! Ktoś już tutaj wspomniał, że Harry w tym opowiadaniu jest całkiem inny niż przedstawiany przez większość dziewczyn i zgadzam się z tym całkowicie! Jest taki słodki, uroczy i właśnie taki jaki chciałabym żeby był Harry. Jak pojechali do tego parku i siedzieli na tej ławce i wyleciał paparazzi to byłam na 100% pewna, że znów nie będzie pocałunku, a tu nagle scena pod domem, którą opisałaś idealnie! Nie wiem czy wiesz, ale jak są dobre opisy to w mojej głowie od razy wszytko się odtwarza i widziałam te ruchy dłoni Harrego na policzkach i wargach Lizz i te pocałunki. HAHAH jestem głupia...XD Ale to już wiesz. Kurcze teraz przydałby się jakiś przełomowy moment bo przecież nie może być tak dobrze między nimi! :D
    Na pewno jakoś nas zaskoczysz, wierze w Ciebie i w to opowiadanie i nie waż się nawet znów myśleć, żeby je zostawić!

    OdpowiedzUsuń
  7. Po prostu cudeńko !!! :*
    Cudowny rozdział .
    To opowiadanie jest niesamowite !!!
    Czekam na next i życzę weny kochana :*

    Przy okazji zapraszam do mnie. Bardzo zależy mi abyś wyraziła tam swoje zdanie. http://good-girls-love-bad-boyss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń