poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 15


Ponad miesiąc nieobecności... Wybaczcie xx Mam nadzieję, że nie straciłam czytelników i jest ktoś, kto wytrwale czekał. Rozdział 15 miał być ostatni, ale wyszedłby za długi, więc pojawi się jeszcze rozdział 16. Zapraszam do czytania i komentowania ;)




Obudziły mnie hałasy dochodzące z zewnątrz. Miałam wrażenie, że mój mózg odtwarza wszystko dziesięć razy głośniej niż w rzeczywistości. Jęknęłam z powodu ogromnego dudnienia w głowie, a gdy tylko zmieniłam pozycję, rewolucje w żołądku wszystko spotęgowały. Zaczęłam głęboko oddychać, starając przypomnieć sobie dlaczego jestem teraz w takim stanie. Impreza. Mnóstwo ludzi, jeszcze więcej alkoholu, Kolejne rozjaśnienie w pamięci, zaprzeczenie Brada i… No właśnie. Zaczęło do mnie docierać, do czego wczoraj dążył brunet. Cały wieczór próbował mnie pocieszać, dostarczając coraz to więcej drinków, aż w końcu mnie upił. Gdy tylko zdążyłam się zorientować ciągnął mnie za sobą do sypialni, był silny, a ja zbyt pijana i zdezorientowana, a potem… No właśnie, co wydarzyło się później? Zaczęłam panikować. Zrobiło mi się niedobrze i chyba miałam ochotę zwymiotować. Z moich ust wymknął się zduszony pisk. Czy on? Czy Brad mi coś zrobił? Dlaczego do cholery nie mogłam sobie niczego przypomnieć. Odwróciłam się na drugi bok, chcąc jak najszybciej dostać się do łazienki, gdy nagle w coś uderzyłam. Podniosłam powoli głowę, otwierając oczy, licząc na najgorsze, ale nic takiego się nie stało. Za to zorientowałam się, że znajduję się na swoim łóżku, we własnym pokoju, patrząc na Stephanie. Zamrugałam kilkakrotnie, nie rozumiejąc niczego. Dziewczyna siedziała na skraju, z książką na kolanach, uważnie mi się przyglądając. Milczała. To było do niej niepodobne, bo Stephanie rzadko kiedy jest milcząca i spokojna. Zazwyczaj jej głos roznosi się po pomieszczeniu, nawet kiedy jest zła. A teraz?
- Stephanie? – mój głos był cichy i zachrypnięty. Dziewczyna tylko wychyliła się i chwyciła przygotowaną szklankę wody wraz z jakimiś środkami. Podała mi to do ręki, a ja natychmiast wypiłam, krzywiąc się nieznacznie. Mam nadzieję, że pomoże, bo jak na razie czuję się okropnie. Odłożyłam naczynie z powrotem na szafkę, delikatnie podnosząc się do pół siadu. Na więcej nie było mnie stać.
- Co ty sobie, kurwa, myślałaś!? – blondynka podwyższonym tonem przerwała w końcu panującą ciszę. Dobra, ona nigdy nie przeklina. Wniosek? Przegięłam.
- Przepraszam – spuściłam głowę.
- Co ty sobie w ogóle myślałaś? Postąpiłaś lekkomyślnie. Czy pamiętasz cokolwiek co się wczoraj wydarzyło?
- Niewiele – zamknęłam oczy. Nagle dostałam wyrzuty sumienia. Stephanie wylała mi na głowę kubeł zimnej głowy i w końcu zrozumiałam, że postąpiłam źle. – Nie wiem co sobie wtedy myślałam. Chciałam się po postu rozerwać i pokazać wszystkim, że radzę sobie sama.
- Masz świadomość tego, że odniosło to odwrotny skutek? – teraz już nie krzyczała, w jej głosie słychać było żal i zawód, a było to dużo gorsze od poprzedniej reakcji.
- Wiem, przepraszam. Wiele bym dała, żeby cofnąć czas – pokręciłam głową i potarłam nasadę nosa. – Nie pamiętam zbyt wiele, ale mam złe przeczucia. Mogłam cię posłuchać, przecież od samego początku wiedziałam, że to nie jest towarzystwo dla mnie. To wyglądało tak jakby Brad sobie wszystko zaplanował. Nie odstępował mnie na krok, a potem… Stephanie, ja nie wiem czy on mi czegoś nie zrobił. Wszystko urywa się, gdy on mnie ciągnie w głąb domu. – Miałam ochotę się popłakać, ale wtedy blondynka przybyła z odsieczą. Przysunęła się bliżej i mnie objęła.
- Spokojnie, nic się nie wydarzyło – odparła spokojnie, na co wstrzymałam oddech.
- Ale skąd wiesz?
- Harry przybył w ostatnim momencie.
- Harry? – zapytałam, patrząc z niedowierzaniem na przyjaciółkę.
- A co sobie myślałaś? Że tak po prostu pozwolę ci się bawić z tymi zwierzętami? Proszę cię – parsknęła. – Gdy tylko się rozłączyłaś, zadzwoniłam po niego. Nie mogłam dopuścić do tego, żebyś zrobiła coś czego będziesz żałowała, a wiedząc co miał w planach ten kretyn, wiem, że zrobiłam dobrze. Harry razem z Zaynem pojechali na tę imprezę i cię stamtąd zabrali.
- Czyli nic się nie wydarzyło? – odetchnęłam z ulgą.
- Harry nie był zbyt rozmowny, gdy cię przyniósł. Powiedział jedynie, że zdążyli zabrać cię stamtąd w porę i życzył ci ogromnego kaca.
- I go mam – jęknęłam, zasłaniając oczy. – Myślisz, że powinnam do niego zadzwonić?
- Myślę, że powinnaś spróbować, ale nie wiem jakie będą skutki, ponieważ wyglądał na naprawdę wkurzonego. Wybacz, ale mam wrażenie, że tym razem to on będzie się bawił w tego obrażonego na cały świat.
- Ma prawo…
- Nie marudź, tylko leć wziąć prysznic. Dobrze ci to zrobi. Potem weź wymyśl jakąś dobrą gadkę i zadzwoń do Harry’ego. Jesteście siebie warci – rzuciła na odchodne, z kpiącym uśmiechem na twarzy.

Tak jak poradziła Stephenie, wzięłam szybki prysznic, który postawił mnie trochę na nogi. Nadal czułam dudnienie w głowie, ale na pewno z dużo mniejszą siłą niż kilka godzin temu. W drugiej kolejności był telefon z przeprosinami i podziękowaniami, ale stchórzyłam kilka pierwszych razy. Zamiast tego zdążyłam zejść na śniadanie, posprzątać pokój, napisać pracę na angielski i oczywiście byłabym w stanie w nieskończoność to odkładać, niestety, wiedziałam, że przyniesie to odwrotne skutki. Takim sposobem siedziałam w ogrodzie z telefonem w dłoni, patrząc na kontakt o nazwie Harry, zadręczając się swoją cholerną głupotą. Nie odbierał. Wykonałam trzy połączenia, natomiast przy czwartym, zostało ono odrzucone. Nie chciał ze mną rozmawiać. Patrzyłam przed siebie, robiąc sobie wyrzuty. Gdybym nie zachowała się jak idiotka, pewnie teraz wszystko wyglądałoby inaczej. Niestety, wszystko muszę robić po swojemu i takim sposobem wszystko spieprzyłam.
- Lizz? – usłyszałam głos, dobiegający za moimi plecami. Odwróciłam delikatnie i głowę, dostrzegając Brittany. Zdziwiłam się nieco jej wizytą, ale nie ukazując tego, wstałam, na tyle szybko, na ile pozwalał mi mój żołądek.
- Britt, coś się stało? – zapytałam, formując usta w sztuczny uśmiech.
- Chciałam sprawdzić jak się czujesz. Wczoraj nie wyglądałaś najlepiej, martwiłam się.
- Od kiedy się o mnie martwisz? – zapytałam, przechylając głowę w bok.
- Wbrew pozorom, martwię się – wzruszyła ramionami. – To co się wczoraj stało otworzyło mi oczy.
- To znaczy?
- To znaczy, że bardzo zaniepokoiło mnie wczorajsze zachowanie Brada. Zwykle jest opanowany i spokojny. Wystraszyłam się, gdy zaczął cię ciągnąć w stronę sypialni.
- Widziałaś to? Co się stało? Czemu mi nie pomogłaś?
- Chciałam. Już nawet biegłam w waszą stronę, ale Harry mnie wyprzedził – westchnęła. – Może i lepiej, bo nie wiem jakbym sobie sama poradziła z tą kupą mięśni. – przy ostatnich słowach obie wybuchłyśmy śmiechem. – Niewiele pamiętasz prawda?
- Niestety…
- Może i dobrze – zamyśliła się. – Harry był zły. Gdyby nie Zayn, Brad nie wyszedłby  tego cało.
- Co zrobił Harry? – moje serce przyspieszyło tempa.
- Trochę upiększył tego kretyna – spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Od kiedy ona wypowiada się w ten sposób o Bradzie. – No co? Należało mu się.
- Jak to?
- Gdy Brad ciągnął cię za sobą, do domu wbiegł Harry. Rzucił się na niego, a w między czasie tobą zajął się Zayn. Nie byłaś do końca świadoma tego co się dzieje, więc protestowałaś. Położył cię pospiesznie na kanapie i pobiegł do Harry’ego, który masakrował twarz Brada.
- I co się stało? – zakryłam twarz dłonią.
- Nic – wzruszyła ramionami. – Zayn odciągnął twojego chłopaka i zaczął uspokajać. Widać, że cię kocha. Potem Harry podszedł do ciebie i wziął na ręce. Zaczęłaś się wyrywać, myśląc chyba, że to Brad, ale wtedy tak słodko cię uspokoił i pocałował w czoło. – Klasnęła w ręce i podskoczyła. – A na koniec zniknęliście w drzwiach, a impreza trwała dalej.
- On mnie nienawidzi – spuściłam głowę. – Co z tego, że wtedy mnie obronił, jak teraz nie chce ze mną rozmawiać.
- Przestań! – krzyknęła i podeszła bliżej. – On się po prostu martwi, nie nienawidzi cię. Gdy mu przejdzie, porozmawia z tobą.
- Jestem głupia, mogłam nie iść na tę imprezę.
- Może i zachowałaś się lekkomyślnie, ale w końcu znalazł się ktoś, kto dokopał popularnemu mięśniakowi – uśmiechnęła się drwiąco.
- Cieszy cię to? To twój przyjaciel – zdziwiłam się.
- Przyjaźń to zbyt duże słowo, a ja jestem realistką i nie jestem ślepa. Brad to dupek, a za to co zrobił należało mu się. A jeśli mogę ci coś doradzić… - zacięła się. – Znam Brada i Ash nie od dziś i wiem, że nie wszystko co z nimi związane jest do końca tym co mogłoby się wydawać.
- Co masz na myśli?
- Sama do końca nie wiem. Po prostu lubią manipulować i jeśli czegoś chcą, to osiągną to, nieważne jaką cenę musieliby zapłacić – przeszyła mnie wzrokiem. – A z tego co wiem, to w ostatnim czasie Brad wspominał, że chce, abyście wrócili do siebie. Dlatego nie ufaj im.
- To dość tajemnicze – zaśmiałam się. – Ale dziękuję, to dało mi trochę do myślenia. Tylko jest coś co mnie zastanawia, dlaczego mi pomagasz? Myślałam, że mnie nie lubisz.
- Skąd ten pomysł? – zdziwiła się. – Ashley zawsze taka była, lubiła władzę i nikt nigdy nie wiedział co tak naprawdę myśli. Gdy widzi, że ktoś jest od niej słabszy, potrafi to wykorzystać. Kiedy odzyskałaś przytomność, wtedy po wypadku, stałaś się inną osobą. Nie potrzebowałaś już władzy, by zaimponować innym. Według Ashley, rezygnując z tego okazałaś słabość. Obie wiemy, że jest odwrotnie, ale ona ma inne postrzeganie świata. Jest moją przyjaciółką, ale widzę, że to wszystko idzie w złym kierunku. Naprawdę cię lubię. Uważam, że różnisz się od tego całego towarzystwa. Należą do niego tylko osoby, które lubią manipulować innymi, tak, aby odnieść jak największe korzyści dla siebie. Nie pasuje to do ciebie, ponieważ tobie zależy na innych, nie na sobie.
- Dlaczego stamtąd nie odejdziesz? – zapytałam po chwili. - Od samego początku dało się wyczuć, że nie jesteś kimś na ich poziomie. Jesteś dużo bardziej wartościowa. Dlaczego ich nie zostawisz?
- To nie jest takie proste – westchnęła, przybierając smutny wyraz twarzy. – To jest jak rutyna. Przyzwyczajasz się do tego stopnia, że w pewnym momencie nie jesteś w stanie wyobrazić sobie życia bez tego.
- Ale Ashley tobą manipuluje, zrozum to. Nie doprowadzi cię to do niczego dobrego.
- Zdaję sobie sprawę - uciekła wzrokiem gdzieś ponad moje ramię.- Ale tak naprawdę poza nią nie mam nikogo innego. Jest przy mnie od zawsze. Nie wiem czy byłabym sobie w stanie poradzić bez niej.
- Brittany… - podeszłam do niej bliżej i położyłam dłoń na jej ramieniu. – Za nisko się cenisz. Wiadomo, że na początku nie byłoby ci łatwo, ale nie byłabyś w tym sama. Pomogłabym ci. Nie musisz się niczego bać, wystarczy chcieć – w tym momencie z kieszeni jej spódniczki wydobył się dźwięk sygnalizujący o przychodzącej wiadomości. Wyjęła go, a po odczytaniu smsa zwróciła wzrok z powrotem na mnie.
- Wybacz, ale muszę już iść. Dziękuję za tę rozmowę, ale chyba to zbyt duży krok jak dla mnie. Życzę powodzenia z Harry’m – uśmiechnęła się słabo i odwróciła, wpadając niespodziewanie na Liama, który wyłonił się zza rogu.
- Przepraszam – powiedział cicho, delikatnie pocierając jej przedramię, nie odrywając od niej wzroku.
- Ekhem… - chrząknęłam, zasłaniając usta dłonią. Nie wiem co się dzisiaj dzieje, ale naprawdę mam wielu gości.
- Musimy pogadać – odezwał się w końcu szatyn.
- Jeśli chcesz pogadać o moim wczorajszym wybryku, to wybacz, ale i tak mam już wielkie wyrzuty sumienia.
- Nie o to chodzi. Chcę żebyś pojechała ze mną, muszę Ci coś pokazać – spojrzał przelotnie na brunetkę. – Ty jesteś przyjaciółką tej blondyny, prawda? Brittany? Myślę, że powinnaś jechać z nami. Mam wam coś interesującego do pokazania.
- Ale, gdzie mamy jechać? – zapytałam.
- Do mojego mieszkania.
- Liam, ale to również mieszkanie Harry’ego, nie pojadę tam. On jest na mnie zły.
- Może to dobra okazja, abyście wszystko sobie wyjaśnili? – odparła nieśmiało Brittany. Jej zachowanie nieznacznie się zmieniło po przyjściu Liama, tak jakby się zawstydziła. To dość ciekawy widok, zazwyczaj była żywiołowa i pełna energii, a teraz stała tam, wgapiając się w chłopaka, spuszczając wzrok wtedy, gdy ich spojrzenia się spotkały.
- Uważam, że twoja koleżanka ma rację, idziemy do samochodu i jedziemy do mnie. Po tym co ci pokażę, będziesz mogła wyjaśnić sobie wszystko z Harry’m. – skierował się w stronę samochodu, zostawiając mnie i Brittany w tyle.
- Jak myślisz co chce ci pokazać? – spytała szeptem dziewczyna.
- Nie mam pojęcia, ale trochę boję się tam jechać. Pojedziesz ze mną?
- Myślę, że jeśli chodzi o Ashley, to chętnie dowiem się co ma na sumieniu – tyle mi wystarczyło. Szybkim krokiem skierowałyśmy się za Liamem, który czekał już na nas w samochodzie.

12 komentarzy:

  1. Jak przeczytałam, że Harry życzył Lizz ogromnego kaca to śmiałam się jak głupia. Hahaha Hazz miły jesteś XD Widać, że nieźle się wkurzył, ale bardzo dobrze, że obił buźkę Bardowi, należało mu się.
    Ej za krótki jest ten rozdział jeszcze przerwałaś w takim momencie!
    Ale ja wiedziałam, że musi być wątek z Liamem i cały rozdział zastanawiałam się czy coś o nim wspomnisz i wspomniałaś! Kurde nie mam pojęcia o co może chodzić, na pewno o wredną Ashley, ale co dokładnie.... Weź dawaj już 16! Mam nadzieję, że masz ją już napisaną, a nie podzieliłaś rozdział na pół bo jeszcze nie dokończyłam 2 części XD Znając Ciebie to wszystkiego można się spodziewać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O jak dobrze, że wreszcie ktoś obił mordę temu dupkowi! Po poprzednim rozdziale miałam najgorsze przeczucia.. Aż boję się mysleć, co by sie stało gdyby Harry nie wkroczył do akcji. Mam nadzieję, że Brad wreszcie się ogarnie, dostał już chyba nauczkę. Bardzo zdziwiło mnie przyjście Brittany. Nie sądziłam, że zdobędzie się na taki gest, ale bardzo ciekawie to rozegrałaś. Może wreszcie odejdzie od Ashley.
    Mam nadzieję, że nasze gołąbeczki się pogodzą. Tęsknie za słodkimi scenami z nimi;D
    A rozdział boski! Mam nadzieję, ze na kolejny nie będziemy musieli tyle czekac;D

    Ściskam i zapraszam do mnie na 26;*

    OdpowiedzUsuń
  3. O, nie! Skończyłaś w takim momencie, że nawet nie mam do Ciebie słów! ;)
    Bardzo chcę wiedzieć, co Liam ma do pokazania, a najgorsze, że kompletnie nie domyślam się cóż to jest.
    Zdecydowanie dobrym pomysłem było obicie japy Bradowi, zasłużył drań jeden! Oby trzymał już łapska z daleka.

    Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże.. Chyba odnalazłam miłość moje życia! *o*
    Jeśli kiedykolwiek zlegalizuje małżeństwa z blogami ja już dzisiaj oświadczam się temu! :p
    To.. Bloguniu jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Wyjdziesz za mnie? :3
    OMG dziewczyno ty się martwisz, że przez swoją nieobecność stracisz czytelnikòw, a ja ci powiem - NIGDY! Podejrzewam, że każdy z nich chciałby za męża/żonę tego bloga ale kij wam w dupę! Jestem pierwsza! :D
    Hahaha Harry rozwala system, ale to jak zaesze! Nasz kochany loczu <3
    Czekam na nexta! ;*

    only-to-die.blogspot.com
    zapraszam na nowy rozdział ;*

    PS sorki za błędy ale jestem jeszcze cała w emocjach po rozdziale xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem ci jedno: cholernie warto było czekać na ten rozdział. To jest naprawdę jedno z najlepszych opowiadań z jakimi miałam styczność i nie wiem co bym zrobiła, gdybym go nie znalazła, albo gdybyś go teraz nie kontynuowała. Uwielbiam to, jak wykreowałaś Harry'ego, bo jest taki... inny, niż jego odsłony, które widziałam do tej pory. Po prostu chyba on najbardziej przypadł mi do gustu w tym opowiadaniu. Rozdział mnie zaskoczył, chociaż można było się spodziewać, że Harry tak zareaguje. Nie znoszę Brad'a, ten to dopiero jest irytujący. Ale już wątek z Liam'em... nie znoszę tego, że skończyłaś w takim momencie. To jak na razie najbardziej mnie zainteresowało. Masz ogromny talent i zapewniam cię, że choćbyśmy musieli czekać na każdy rozdział miesiąc, to i tak będziemy, bo to jest coś, od czego nie da się uwolnić. Piszesz genialnie. Czekam na kolejny rozdział. :*

    http://undead-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu wróciłaś! Już zaczynałam wątpić czy napiszesz coś więcej. Ale było warto czekać. Cieszę się, że Lizz jest cała i zdrowa i Brad nie zdążył zrobić nic... Złego. Ughr, aż mam ciary jak o nim myślę. Harry i Zayn, dwójka bohaterów zjawiających się w porę. Awh.
    O co chodzi? Co Liam chce im pokazać? Omg, że też musiałaś zakończyć w takim momencie!! Nienawidzę cię za to, ale i tak cię kocham. Dziękuję, że piszesz takie świetne opowiadanie, które niestety zmierza ku końcowi. No cóż...
    Życzę weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. A jak sama dobiję do 10 to opublikujesz szybciej?:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Oo tyle czekałam na ten rozdział ;) I wyszedł Ci genialne! Nie mogę się doczekać co będzie w następnym <3 next next szybciutko ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem dziesiąta! Co prawda wspominałaś o 10 czy 15 komentarzach, ale chyba widzisz jak nam, czytelnikom zależy? :)
    Opowiadanie jest naprawdę dobre, a przede wszystkim wciągające. Uwielbiam Twojego Harry'ego, bo i ja po części tak go sobie wyobrażam.
    A teraz dawaj 16 rozdział! :D

    Pozdrawiam Cię bardzo ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  10. Mik!!! Nie będę komentować tu opowiadania bo wiesz jakie jest moje zdanie *.* Ale wrzuć już 16 bo nie mam co czytać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hey, hey... przepraszam, że tak późno, ale studia zajmują cały mój czas i naprawdę brakuje mi go, choćby na wejście na bloga. Ale jestem! :)
    Rozdział... hm... rozdział super, choć strasznie jestem ciekawa co takiego Liam chce jej pokazać, więc czemu akurat skończyłaś w takim momencie?
    Cieszę się, że dotarło do niej, jakim błędem było pójście na tą imprezę i och. zachowanie Harolda...uratował ją. Bohater. Cud, miód. <3
    Co mogę jeszcze powiedzieć? Nie mogę się doczekać 16 rozdziału, by wiedzieć, jak to się wszystko skończy. :)
    Pozdrawiam i do następnego!
    http://harry-louis-larrystylinson.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń